I.P. W 2015 roku Zespół Szkół Elektrycznych, którego nasz internat jest integralną częścią, obchodzi jubileusz 40-lecia. Dlaczego więc najstarsza kronika Internatu podaje, że placówka została oddana do eksploatacji w kwietniu 1969 roku?
A.G. Istotnie, zanim dołączyliśmy do Zespołu Szkół Elektrycznych, przez sześć lat budynek administrowany był przez Technikum Mechaniczne. Paradoksalnie, pierwszymi mieszkańcami placówki były dziewczęta kieleckich szkół średnich.
I.P. Olu, czy pamiętasz kto wtedy kierował internatem?
A.G. Oczywiście. Mimo iż podjęłam pracę w 1985 roku, to miałam przyjemność poznać pierwszego kierownika Internatu. Był nim mgr Włodzimierz Woś, który już jako emeryt pracował wtedy na pół etatu na stanowisku wychowawcy. Kolejnymi kierownikami byli panowie: mgr Stanisław Kopeć (1983 – 2000), mgr Bogdan Kalwat (2000 – 2007), a od 2007 roku pani mgr Iwona Wieczorek-Socha.
I.P. Podobno w latach 1973-1976 internat zajmowali studenci Wyższej Szkoły Nauczycielskiej a od 1975 roku – uczniowie Technikum i Zasadniczej Szkoły Elektrycznej?
A.G. Tak. W 1977 r. studenci przenieśli się do nowo wybudowanych akademików WSP i w internacie pozostali tylko uczniowie „Elektryka”.
I.P. Przypuszczam, że internat był wyłącznie męski?
A.G. Naturalnie, gdyż do naszej szkoły uczęszczali tylko chłopcy. Obowiązywał wtedy ścisły harmonogram dnia z uwzględnieniem porannej pobudki o godz. 6.00, z obowiązkiem powrotu do placówki do godz. 15.00 i nauki własnej między godz. 16.00 a 18.00.
I.P. Ilu uczniów mieszkało wtedy w naszej placówce?
A.G. Internat liczył 300 mieszkańców a pokoje były cztero- i pięcioosobowe. Jedna z ośmiu grup wychowawczych obejmowała słuchaczy Szkoły Pomaturalnej.
Wtedy ściśle współpracowaliśmy z Internatem Liceum Pielęgniarskiego. Chłopcy zapraszali dziewczęta na dyskoteki, a nawet organizowali Wybory Miss Internatu Szkoły Pielęgniarskiej. Uczennice chętnie brały udział w przedstudniówkowych kursach tańca towarzyskiego, które odbywały się w naszej placówce. Dzięki temu obie strony zyskiwały partnerów na bal maturalny. Zarówno wtedy jak i dziś młodzież oczekuje od nas porady w kwestii savoir- vivre’u, doboru stroju i odpowiednich do nich dodatków. Niestety obecnie nauczyciele-wychowawcy, którzy spędzają z tymi dziećmi prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie mogą ich zobaczyć podczas balu – w tak ważnym dla nich dniu. Dawniej całe grono pedagogiczne internatu, jako nauczyciele Zespołu Szkół Elektrycznych, uczestniczyło w balu studniówkowym.
I.P. Szkoda, że ta tradycja nie jest kontynuowana. Ale wracając do historii internatu: dlaczego rok szkolny 1997/98 uznajesz za przełomowy dla naszej placówki?
A.G. W internacie pojawiła się pierwsza grupa dziewcząt – i od tego momentu placówka jest koedukacyjna.
I.P. I zaczęliśmy przyjmować młodzież z innych kieleckich szkół ponadgimnazjalnych…
A.G. Faktycznie, obecnie na 200 wychowanków, uczniowie ZSE stanowią tylko ok. 30%..Stopniowo dziewczęta zajęły cały pawilon A, pawilon B zostawiając chłopcom.
I.P. Czy zmniejszona liczba wychowanków wpłynęła na podniesienie komfortu mieszkania?
A.G.Oczywiście, teraz pokoje na wyższych piętrach są cztero- i trzyosobowe. W tym roku szkolnym udostępniliśmy dziewczętom 13 wyremontowanych dwuosobowych pokoi o podwyższonym standardzie.
I.P. Jest również Wi-Fi.
A.G. Wymóg czasów. W związku z tym nasza rola jako wychowawców także uległa zmianie. Dawniej byliśmy źródłem wiedzy dla wychowanków, większy nacisk kładliśmy na pracę dydaktyczną. Obecnie, gdy prawie każdy uczeń ma dostęp do Internetu w swoim laptopie czy smartphonie – sala komputerowa straciła rację bytu, zaś my nauczyciele raczej motywujemy do nauki, pomagamy młodzieży wykorzystywać wiedzę w praktyce i w usamodzielnianiu się naszych wychowanków.
I.P. A więc i adaptacji w nowym środowisku… Problemem dla nich jest nawiązanie i utrzymanie bliższych relacji z rówieśnikami. Zauważyłaś, jak trudno im się zaaklimatyzować w nowym mieście, szkole – w oderwaniu od domu rodzinnego?
A.G. Rzeczywiście. Wielokrotnie czuję się nie jak nauczyciel a jak „ciocia” dająca wsparcie w trudnych chwilach, gdy wychowankowie zwierzają się z osobistych problemów. Może dlatego internat nazywany jest też „drugim domem” uczniów?
I.P. Z tą różnicą, że my mamy do zrealizowania z młodzieżą zadania w ramach planu opiekuńczo–wychowawczego i programu profilaktycznego. No cóż, kontrole Sanepidu to też „przywilej” naszej placówki – dlatego my, być może bardziej rygorystycznie niż rodzice w domach rodzinnych, egzekwujemy od wychowanków utrzymanie czystości w pokojach.
A.G. Zgoda, ale na korzyść mojej tezy przemawia fakt, że dawni wychowankowie kwaterują swoje dzieci w naszym internacie!
I.P. Mówiąc przewrotnie – może dlatego, że dawniej w Kielcach było jedenaście internatów a teraz są tylko trzy?
A.G. Niezależnie od ich intencji – musisz przyznać, że znaczna część wychowanków utrzymuje z nami kontakt nawet już po ukończeniu studiów i założeniu rodziny.
I.P. To prawda. A czy są wychowankowie, których szczególnie pamiętasz?
A.G. – Są tacy, o których trudno zapomnieć bo bardzo dali się we znaki. Ale najcieplej wspominam tych, którzy zaskakiwali swoją niezwykłą osobowością. Byli kreatywni, pełni pomysłów i zapału do działania. Przecież w ubiegłych latach w internacie były prowadzone zajęcia muzyczne w specjalnie do tego celu wyciszonej sali prób. Mieliśmy własne instrumenty: gitary, pianino a nawet perkusję. Młodzież poznawała także tajniki fotografii artystycznej, wywołując wykonane przez siebie zdjęcia w zorganizowanej w internacie – ciemni fotograficznej. Prężnie działał też radiowęzeł.
I.P. Chciałam Ci przypomnieć, że teraz także swoją aktywność młodzież może zaspokajać angażując się w prace poszczególnych sekcji działających na terenie internatu. np.: sportowej, artystycznej, w wolontariacie. Wychowankowie mają wpływ na funkcjonowanie placówki poprzez pracę w Młodzieżowej Radzie Internatu.
A.G. Istotnie. Młodzież współdecyduje o działaniach na rzecz internatu i środowiska lokalnego. Np. w tym roku szkolnym realizujemy ciekawe inicjatywy młodzieży, takie jak: cykliczne rozgrywki sportowe w grach zespołowych pomiędzy naszymi wychowankami a przedstawicielami innych internatów kieleckich, w ramach wolontariatu nasi wolontariusze odwiedzają małych pacjentów szpitala dziecięcego oraz onkologii. Młodzież roztoczyła opiekę nad Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt, możemy się także pochwalić najlepszym (spośród wszystkich szkół kieleckich) wynikiem finansowym w kwestach PCK.
I.P. Czy w poprzednich latach współpraca z innymi placówkami wykraczała poza nasze województwo?
A.G. Oczywiście. Wielokrotnie braliśmy udział w kilkudniowych imprezach wyjazdowych p.n. „Bank Internatów”. Celem tych spotkań była integracja młodzieży, poznanie tradycji różnych regionów. Dla niektórych wychowanków była to także jedyna okazja do zwiedzania kraju. Podczas tych wyjazdów nawiązywały się nawet trwałe przyjaźnie. Wiele emocji dostarczała rywalizacja w różnych konkurencjach np.: konkurs wiedzy, zawody sportowe, kabaret, piosenka. Zwycięski internat wracał do siebie z pucharami, dyplomami i nagrodami rzeczowymi. Szczególnie dumni byli nasi wychowankowie, gdy pewnego roku jako trofeum przywieźli telewizor do naszej świetlicy.
I.P. Szkoda, że nie organizujemy już takich przedsięwzięć…
A.G. – Ale siłą naszego internatu jest kultywowanie wieloletnich tradycji placówki. Umożliwiamy młodzieży prezentację własnych talentów i umiejętności podczas organizowanych imprez i uroczystości m.in. Otrzęsiny, Dzień Chłopaka, Andrzejki, Wieczór Wigilijny, Walentynki, Dzień Kobiet, Pierwszy Dzień Wiosny, Pożegnanie Maturzystów i osób kończących naukę, Dzień Sportu. Nasz internat ze względu na swoją ofertę zawsze cieszył się dużą popularnością wśród młodzieży.
I.P. I tak jest nadal! A w roku jubileuszu życzmy sobie kolejnych tak udanych lat. Dziękuję za rozmowę.
mgr Aleksandra Gulewicz – nauczyciel-wychowawca z 30-letnim stażem pracy w Internacie ZSE
mgr Iwona Popielska – nauczyciel-wychowawca z 7-letnim stażem pracy w Internacie ZSE